Opawa po godzinie 19, 20 staje się miastem bardzo prowincjonalnym. Pozamykane sklepy straszą niesprzedawalnym towarem.
Rytm życia, jak wczesnym ranem i w nocy, wyznaczają zegary i dzwony, wybijając godziny
porządku ziemskiego i Boskiego.
W tym czasie wypełniają się miejscowe kafejki, knajpy i kawiarnie.
Sączone jest piwo, a szansę na dotrwanie do późna daje serwowana tu kawa, niezła, polecam w zasadzie bez względu na miejsce, w którym się na nią zdecydujecie.
Wczoraj, na ulicy Ostrożnej, padały słowa buntu i refleksji. O życiu, miłości, przyjaźni (reszta gdzieś rozstąpiła się w pszenicznym piwie).
Teksty Boba Dylana, popijane, czym kto lubi, w atmosferze upalnego lata, tracą na ostrości.
Bob Dylan śpiewany na ulicy Ostrożnej 26.
Taki tytuł, do nieistniejącej piosenki.