Wczoraj do muzeum ustawiła się, rosnąca z każdą chwilą, długa kolejka. Ponad mną High Line, dzisiaj zielona, a kiedyś niegdysiejsza linia kolejowa, zamieniona na deptak i miejsce niezwykle popularne wśród nowojorczyków. Przede mną i przed innymi weekend, odpoczynek po tygodniu pracy, potrzeba zapomnienia o tym co było, zamknięcia starego bilansu i otwarcia nowego, na nadchodzący tydzień. Wielu z nich wybrało się właśnie do Whitney Museum of American Art. Dzisiaj […]
New York
Przekraczanie Rubikonu (5). Nowojorskie pośladki dziewcząt
Odniesienia do filmów są oczywiste, gdy myśleć o Nowym Jorku. Siła wyobrażeń tamtego świata, kształtującego odbiór tego realnego jest więcej niż ogromna. Nie inaczej jest ze mną, gdy codziennie rano odbywam podróż na 19 piętro biurowca, w którym znajduje się firma mojego pracodawcy i nie mogę uciec od skojarzeń z Donem Draperem i kolejnymi sezonami serialu „Mad Men”. W podobny sposób trafiamy do wind wynoszących nas na kolejne piętra tego budynku. Dopieszczony fornir z drzewa oliwnego […]
Przekraczanie Rubikonu (4). Światła dolnego Manhattanu
Zmęczenie i praca. Porażająca mieszanka. Nie mam siły na jakąś eksplorację miasta. Dzisiaj nie. Kilka zdjęć. Obraz tego co jest,
Przekraczanie Rubikonu (3). Wanted Edward Hopper
Dzisiejszy spacer po Nowym Jorku, był jak przypomnienie jednego z wątków z „Francuskiego pocałunku” (1995), w którym Meg Ryan desperacko chce zobaczyć wieżę Eiffla, ale robi to tak pechowo i niezgrabnie, że przez większość swojego pobytu w Paryżu nie może jej dostrzec, choć ta jest tuż obok, za nią, za najbliższym rogiem… Moją wieżą były dzisiaj obrazy Edwarda Hoppera.
Przekraczanie Rubikonu (2). Po drugiej stronie Wielkiej Wody
Poranek wybudza mnie przenikliwą ciszą. Odczucie niedospania i faktycznie zagubienia w czasie, choć dzisiaj tutaj akurat „dostałem” od życia kolejną godzinę.
Nostalgia za samotnością Edwarda Hoppera
Nie mogłem się z nim spotkać wcześniej. Odszedł ze świata obrazów, gdy ja przychodziłem na świat realizmu socjalistycznego i epigońskich podrygów gomułkowskiej schizofrenii, że jest dobrze. Nie było. Mniejsza o to. Ilekroć patrzę na obrazy Edwarda Hoppera, wiem i czuję, że odkrywam w nich jego holenderskie pochodzenie, korzenie – pewien rodzaj postrzegania i obrazowania rzeczywistości.