Rzecz o interpretacji historii i o tym, co robią na Placu Karola dziś.
W 2002 roku kierując Rokiem Polski w Austrii 2002 wycofałem z jego programu projekt Roberta Rumasa Plein air. Ten rodzaj happeningu artystycznego (po szczegóły odsyłam na strony internetowe artysty i do Internetu w ogóle) miał być przypomnieniem wydarzeń z lat 1909-1913, gdy w stolicy Cesarstwa Habsburgów, zamieszkiwał Adof Hitler (dalej A.H.) i ubiegając się o przyjęcie do wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych, dorabiał malując akwarele, żyjąc w biedzie i wyrzekając na rzeczywistość (wówczas jego gróźb i rozgoryczenia nikt nie traktował poważnie, niestety).
Tworzył proste, bardzo akademickie (w tym pospolitym znaczeniu tego słowa) widoki znanych i popularnych atrakcji tego miasta. W tym czasie, około 1911 roku, powstał cały cykl akwarel z Karlsplatz (Placu Karola), znajdującym się w najbliższym sąsiedztwie kościoła św. Karola Boromeusza, jednej z najpiękniejszych świątyń barokowych Środkowej Europy.
Czyli każde źle kojarzone miejsce można odkazić, każde złe wspomnienie można wymazać, każdy ubytek uzupełnić. Jest coś w nas, w ludziach takiego, że rany wspomnień i skojarzeń się goją. Nie mając wpływu na to co nam się przytrafia, mamy wpływ na to jak na to reagujemy. Warto wybierać te dobre wspomnienia. I tak zapamiętywać świat wokół nas.