Wciąż (część Czytelników może odczuwać znużenie tym tematem, więc obiecuję, że tej wiosny to już ostatni raz), zjeżdżając do doliny, w której rozłożona jest Opava, upajam się zapachem kwitnących jeszcze pól rzepaku. Ktoś ładnie powiedział, że te ukwiecone łany rzepaku, to zapach i smak miodu i tego, co potem odczuwamy smakując plaster miodu w jesienny lub zimowy dzień.
Treść dostępna po opłaceniu abonamentu
Zaloguj się
lub
Wykup
Sprawdź
Wykup
Anuluj
Pełny dostęp na 360 dni za 130.00 zł.
Pełny dostęp na 30 dni za 14.00 zł.
Dostęp do jednego artykułu na 7 dni za 8.00 zł.
Anuluj
Nie, moim zdaniem takie komentarze do codziennych chwil nie są wcale nużące, tym bardziej okraszone nawiązaniami do wspomnień. To także są kolory życia, ale człowiek, tym bardziej człowiek „miejski” ,zwykle je ignoruje, albo nawet nimi trochę pogardza. Ciekawe też ,bo większości ludzi rzepak śmierdzi :), tak jak aksamitki. Jeśli wypuścić się o tej porze roku na rowerze wśród pól i łąk, ma się zapewnioną całą paletę zapachów – od rzepaku , przez pierwsze ścięte trawy, młode zboże aż do dzikich bzów i konwalii. Co do mnie, nawet tzw.zapach wsi mi nie wadzi.:)
A mięta u nas też rośnie znakomicie, w ogrodzie od jednej roślinki za chwilę jest cały zagon, chaszcze mięty…
Cudownie opisane, bardzo zmysłowo. Czytając, czuję, jak mnie otacza słoneczna i miodowo pachnąca miękkość. Tak dobrze jest zatrzymać sie na chwilę i zachwycić aię czymś wokół nas. Zachwytem dziecka. Dziękuję!
Dziękuję za tak miłe słowa i lekturę.
na marginesie, „crispy” to rześkie, w sensie chłodne, orzeźwiające; no chyba że kruche, bo się od niego kruszeje, z tą pogodą w Ameryce nigdy nic nie wiadomo 🙂
Dziękuję, zatem mamy tłumaczenie poprawione:)