Miejsca w stanie przejściowym

Wybrałem się dzisiaj w podróż do Bieńkowic. Po drodze obserwuję niejednoznaczności topografii miejsc. Ulica Dworcowa (Bahnhofstrasse), która nie prowadzi dzisiaj do żadnego dworca.

Pohańbienie. Cmentarz żydowski, którego już nie ma…

Istniał do 1970 roku. Przez kolejne trzy przestał. Dzisiaj jest przypomnieniem tego wszystkiego, czego w nas możemy się wstydzić. Takie postscriptum do „Pokłosia” i „Idy”. Cmentarz żydowski, kiedyś w Ratibor i Raciborzu.

Gubienie drogi i jej znajdowanie…(Na marginesie Dziennika Franza Pawlara)

Krążyłem dzisiaj po miejscach, o których co prawda ksiądz Pawlar nie pisze, ale gdzieś tam są. W oddali, w jego myślach o najbliższych, w metryce chrztu, w księgach parafialnych w Bieńkowicach (Benkowitz), gdzie się urodził przed Wojną Światową, 8 III 1909 roku.

Napisy i ślady. Racibórz

Dwie prawdy Racibórz został zdobyty przez Armie Czerwoną 30 marca 1945 roku. Całość miasta pozostawała pod kontrolą wojsk sowieckich od 1 kwietnia. Miasto po zdobyciu było, jako niemieckie i wrogie (znajdowało się na terytorium III Rzeszy sprzed 1937 roku) grabione, palone. Kobiety gwałcone. Starcy zabijani. Taka jest kolej rzeczy i sprawiedliwość dziejowa – mówiono.

Niebo nad Raciborzem. Subiektywny esej foto-literacki

Racibórz jest miastem wciąż poranionym. Wojną. Okrucieństwem totalitaryzmów i ślepotą wizjonerów. Frazesami o nowym człowieku i formą miasta ukształtowaną powrotem do Macierzy. Wciąż sporo tu bylejakości i jakości „Made in PRL”. Miasto, w którym nie ma świątyń tych ludzi, którzy odeszli. Opuszczając miasto widzieli ich (świątyń) unicestwienie lub mieli nadzieję na przetrwanie „do lepszych czasów”. Nic z tego. Nie ma kościoła ewangelickiego, ani spalonej w Noc Kryształową, raciborskiej synagogi. Rynek straszy architektonicznym ersatzem, choć mieszkający w ich […]