Czeskie Macondo

Za moim opawskim oknem ciemność. Migotają latarnie pobliskich plant, jak te z pasteli Wyspiańskiego. Jesień złotawo-brązowa, z tendencją do ponuractwa zalewa okolicę. Deszcz jak w mitycznym Macondo: pada, siąpi, drobi i pokapuje. Wilgoć w powietrzu, chłód wdziera się przez szczeliny w oknie. Tchnienie jesieni rozczarowuje i tylko gorąca kawa wnosi ciepło i łagodzi, chłód, wilgoć i czas nieuchronnego nadchodzenia „podzimi”, jak mówią o tej porze roku, Czesi.

Widok z okna. 1899 – 2014

Kupiłem tę pocztówkę koło kościoła franciszkanów w Brnie. Mały antykwariat, ciągnący się jak przeszłość Czech i Polski razem wziętych (takie reminiscencje planów federacyjnych z okresu II wojny światowej), był wypełniony średniej jakości antykami i innymi 'starymi’ przedmiotami. Ich wiek czynił z każdego klienta młodzieńca i urodziwą, młodą dziewoję… Zagłębiając się w otchłań sklepu mijałem coś, co miało a to lat 100, a to 150. Łatwość przemijania ujęta w cennik ekonoma… Wszedłem do tego […]