Jazda dookolna

Mgły, pejzaże i obrazy. Wczoraj odbyłem podróż do miejsc od kilku miesięcy niewidzianych. Przedzieranie się przez pejzaże jesienne w grudniu. Mijane lasy Rud, a potem nieogarnięte pustkowia Bramy Wielkomorawskiej. Pola zadziwiająco zieleniejące się o tej porze roku. Samotnie stojące drzewa na krawędziach horyzontu. Mgła między nimi i ta rozpierzchająca się pod wpływem jadącego samochodu. Odsłaniająca drogę. Dobrze jest wracać do miejsc, w których zna się niemal każdy kamień, zakręty nie niosą […]

Kartka (świąteczna) z nieistniejącego Dziennika

Pełnia  Księżyc w pełni w Boże Narodzenie… Fachowcy mówią, że coś podobnego wcześniej wydarzyło się w… 1977 roku. Kolejny raz ma to nastąpić w  2034 lub 2037 roku… Precyzja datowania nie ma tu dla mnie większego znaczenia, bo i tak stawia pod poważnym znakiem zapytania moje osobiste szanse na zobaczenia tego, czego z pewnością  nie widziałem trzy dekady temu i tego, co zobaczyłem dzisiaj, zanim wstał dzień.

Przywilej?

Czytam bez specjalnego zdziwienia w dzisiejszej prasie, że „PiS nie da przywilejów Ślązakom”. Nie pojmuję tego zdziwienia. Jeszcze bardziej nie rozumiem tego, o jakich przywilejach jest mowa? Do mowy własnej i jej kultywowania? Do tradycji? To przywilej? Chyba jednak elementarne prawo człowieka. Naprawdę trzeba być już nieźle opitym szaleju, by formułować takie tezy… 

Malowany ptak… Obrazy NYC.

Opowieść o tych, którzy na spotkanie przy wigilijnym stole już nie dotrą… U zbiegu Wall Street i Broadway stoi grupka osób z wysokimi tyczkami. Jak wielu innych ludzi spotkanych tego dnia na nowojorskich ulicach i ci robią coś, co – przez chwilę – pozostaje ich odrębnym i tajemnym rytuałem.

Już jest (grafika Rudolfa Riedla).

Już jest. W tym roku taka. W kopercie, jak zawsze niepodobnej do innych. Magia wyzierająca z czerni, bieli i półtonów. Obrazy bliskie i dalekie. Niosące nadzieję. Tak… może zużyte słowo. Ale w tym czasie mam dość „fricku” i udawania, że święta, te zwłaszcza, to komercyjny piece of cake. Są w nas i liczą na ocalenie…  

Anioł. Zawód upadający…

Anioły… Nic dzisiaj nie może być dalsze od rzeczywistości. Ich nieobecność lub pytanie o to „gdzie są?” wzbudza nostalgię. Poczucie opuszczenia? Anioły. Zawód skazany na wyginięcie i zapomnienie. Ich niema rozmowa o poranku… One tam, ja tu. I cienie, nadające ich istnieniu cechy prawdopodobieństwa.

Radioman, jako sposób na odczuwanie świata

Obejrzałem (słowo, miałem robić coś zupełnie innego) świetny film w reżyserii Mary Kerr z 2012 roku Radioman, który opowiada o ikonicznej postaci, kiedyś włóczęgi i alkoholika, a dzisiaj jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci filmowego Nowego Jorku… Zagrał w ponad 100 filmach, w tym mojej ulubionej serii Bourne’a. 

„Dziennik” w… Dzienniku

Nie przypuszczałem, że to się stanie, ale na moim blogu pojawi się, w dobrym świetle, nazwa Dziennika Zachodniego… Tak naprawdę to wszystko za sprawą zainteresowania książką  „Dziennik księdza Franza Pawlara. Górny Śląsk w 1945 roku. Opis pewnego czasu”i felietonu na jej temat pióra Krzysztofa Karwata. To miłe, nobilitujące i cieszę się, że lektura Dziennika sprzyja refleksji na temat tego, czym jest historia Górnego Śląska, ile o niej (nie)wiemy i jak może łączyć i zbliżać. Książka wciąż pozostaje numerem pierwszym […]