Mój pobyt w Czechach dobiega końca. Spędzony tam ponad rok, był doświadczeniem nie mniej ciekawym od czasu w Japonii, Niemczech czy w Holandii. Nie dlatego, że to tak oryginalny kierunek. To jasne. Działo się to raczej z powodu odkrywania kraju, o którym nosimy w sobie standardowe wyobrażenia, ukształtowane przez Haska, Hrabala, czy publicystykę Leszka Mazana.
Pozostawiam tam kilku przyjaciół, sprawy pozamykane lub jeszcze nie. Bilans zawarty między poczuciem wdzięczności (za gościnę, za okazaną przyjaźń), a nostalgią za moim finis Bohemiae.
Opuszczam kraj, który się mocno zmienia. Zmaga się ze swoją postkomunistyczną przeszłością lepiej niż Polska, choć jak słusznie zauważał w swoich reportażach Mariusz Szczygieł wypieranie przeszłości jest tutaj silne i na ulic, dziwnym trafem, spotykamy niemal samych przeciwników dawnego systemu. Nadal niektórzy i tu i tam wierzą zresztą, że można to zrobić na skróty.
Życie toczy sie dalej, a wspomnienia pozostają.