Właściwie, to nigdy nie chciałem pisać o Hiroshimie. To trudny temat. Niejednoznaczny w wielu aspektach. Pobyt w Japonii tylko to pisanie utrudnił.
Stało się więc inaczej. Hiroshima przyszła do mnie. Do sięgnięcia po temat sprowokowała mnie informacja, którą znalazłem w czeskim dzienniku „Pravo”, pod spóźnioną datą 31 lipca 2014. W domu seniora w stanie Georgia, dwa dni wcześniej, w poniedziałek 28 lipca, zmarł 93-letni Theodore van Kirk…
Czytając tę informację próbowałem sobie wyobrazić scenę, którą zdawkowo opisano w dzienniku. Śmierć człowieka, który widział tak wiele.
Treść dostępna po opłaceniu abonamentu
Zaloguj się
lub
Wykup
Sprawdź
Wykup
Anuluj
Pełny dostęp na 360 dni za 130.00 zł.
Pełny dostęp na 30 dni za 14.00 zł.
Dostęp do jednego artykułu na 7 dni za 8.00 zł.
Anuluj
Dla mnie, niezależnie od racji politycznych czy oficjalnej definicji, Hiroshima i Nagasaki jako celowy akt wygaszenia ludności cywilnej dwu miast jest ludobojstwem.Większym czy mniejszym,bez porównań z innymi aktami tego rodzaju. Niezależnie też od japonskiej interpretacji wojny. Amerykanom wolno wszystkich.Ciekawe, jak by to nazwano, gdyby taką bombe zrzucono na Los Angeles czy Boston…
To oczywiście trudny temat. Nie zamierzam tak dalece i zaciekle polemizować. Wojna na Wschodzie przyniosła także masowe mordy w Nankinie (ok. 300 tyś ludzi; sprawcami byli Japończycy), obozy jenieckie o statusie raczej koncentracyjnych, usankcjonowana przymusowa prostytucja kobiet na terenach zajętych przez Japończyków (comfort women) itd., itd. To w warunkach wojny generowała (i chyba nic się nie zmieniło) przyzwolenie na usprawiedliwiania przemocy i ofiar. W jakimś sensie Japończycy też przez chwilę myśleli, ze im wszystko wolno…