Moja wyprawa do miejskiej stołówki to kolejna przygoda i proces obłaskawiania czeskiej rzeczywistości. Wnętrze, nieco lepsze jak w polskim barze mlecznym (pamiętam podobny zachwycający urodą i designem w Kołobrzegu przed wielu, wielu laty, który „niepokojąco” odbiegał wystrojem od barów w rodzaju kultowej „Barcelony” znajdującej się na rogu ulic Piłsudskiego i Straszewskiego w Krakowie i… wkrótce zmarniał w brudzie i zaniedbaniu).
Treść dostępna po opłaceniu abonamentu
Zaloguj się
lub
Wykup
Sprawdź
Wykup
Anuluj
Pełny dostęp na 360 dni za 130.00 zł.
Pełny dostęp na 30 dni za 14.00 zł.
Dostęp do jednego artykułu na 7 dni za 8.00 zł.
Anuluj
Cenie te dywagacje tutaj i anegdoty i mam ochote na Haskowego Szwejka – musze przekonac Sylwie po wakacjach.
Czytam regularnie i chetnie te „jodlowe” opisy z nieco innego swiata.
Co do godzin posilkow to moge jedynie potwierdzic: tu gdzie jestem czyli jakies 1000 km dalej jest tak samo: szczyt o 12. Ale moglibysmy otwierac kuchnie z obiadem juz chyba o 9 i tez byliby klienci.
Opawa to miejsce w sam raz dla Was, by wpaść, nasycić się klimatem i aurą miasta i… wrócić do wielkomiejskiej cywilizacji. Zapraszam:) PS. Tłok jest wyłącznie miedzy 12.00 a 12.30. I nadal nie wiem dlaczego:)