Przydrożne krzyże…
Jest ich po drodze do Opawy wiele. Przydrożne krzyże. Mijam je, często zdumiony, że nawet w nocy pali się przed niektórymi światło… Większe jedynie zaskoczenie ogarnia mnie wówczas, gdy spostrzegam pomniki poległych podczas I wojny światowej. Jest niemal normą, że świeci się tam lamka (zawsze w Samborowicach), złożone są świeże lub wyrażające potrzebę wiecznotrwałej pamięci, sztuczne wieńce. To obrazy na wskroś poruszające; delikatne płomyki tańczące w odbiciach kamieni pomnika, bliskie ognikom z Plant na pastelach Stanisława Wyspiańskiego. Tak, malarskość obrazów czasami mnie prześladuje…
Wróćmy do krzyży… jest ich dużo. Rzucają się w oczy, zaskakują formą. Taki niemal „opawski” (bo takich, tu na Śląsku Opawskim jest nie mało), spotykam już koło przejazdu kolejowego w Szymocicach, w Lasach Rudzkich.