Stare kino. Kronika PAT-u. Reportaż Romualda Gantkowskiego. Jest lato roku 1939.
Na ekranie najpierw widać miasto z samolotu, a potem przed naszymi oczami pojawiają się już rozświetlone letnim słońcem białe budynki i ulice Tel Awiwu. Miasto liczy wówczas 50 tysięcy mieszkańców i jest spełnieniem snów. O nowym początku, o modernistycznej, a może tylko luksusowej architekturze trzeciej dekady 20. wieku, jakiej w takim nagromadzeniu nie było nigdzie w Europie. Eksperymenty architektoniczne na wystawie WUWA we Wrocławiu (1929) czy realizacja osiedla Weissenhoff w Stuttgarcie w 1927 roku, jawią się jak wprawki studenckie w stosunku do tego, co stworzono w Tel Awiwie.
Kamera rozpoczyna spacer po mieście od Placu Meir Dizengoffa, założyciela miasta i pierwszego burmistrza Tel Awiwu. Krąży po Placu Króla Dawida. Nowo budowanym porcie i elektrowni miasta. Takie bliskowschodnie „Metropolis” na skalę i rozmiar brytyjskiej Palestyny. Jest prąd, jest trud człowieka i nowa forma miasta wyrastającego z niebytu. Taki przekaz. Taki obraz.
Prawdę mówiąc miejsca pokazywane na filmie nie zmieniły się na tyle, by ich nie rozpoznać we współczesnym mieście. Raczej ogarnia nas lekki niepokój, że w stosunku do współczesnego obrazu Tel Awiwu, brak jest jedynie brytyjskich posterunkowych, czerwonych skrzynek królewskiej poczty i angielskojęzycznych szyldów i drogowskazów, których dzisiaj już zdecydowanie mniej w tej części miasta i w ogóle w Tel Awiwie.
Podobnie i dzisiaj spotkanie z Białym Tel Awiwem,