Japonia jest krajem pór roku. Kwitnienia drzew owocowych, pory deszczowej i jesiennego opadania liści (jap. ‘momijigari”). W tym ostatnim przypadku, tłumy Japończyków wyjeżdżają wówczas z miast, by oglądać spektakl natury, jakim jest jesienna erupcja kolorów, zapachów i efektów świetlnych.
W kraju ludzi stosunkowo mocno stąpających po ziemi, nagle, ogrania wszystkich swoisty amok poznawczy i nie ma nic ważniejszego (albo można odnieść takie wrażenie), jak sycenie wzroku różnokolorowymi liśćmi i zgłębianie symbolicznego gestu przemijania, zawartego w opadającym majestatycznie liściu miłorzębu. Przybyszom ten rodzaj ekscytacji się wyraźnie udziela. To kolejny moment, gdy Japonia tak mile zaskakuje. Nie znam kraju w Europie, w którym ten spektakl natury wywoływały tyle zainteresowania i emocji. Podobnie oczywiście jest z sakurą, czasem kwitnienia i świętowania (hanami).
Gdy nastała wiosna, późna tego roku (2007), wiedziony chęcią zobaczenia kwitnących drzew wiśni, wyruszyłem do Kioto
Fascynujący fragment obcego (zwykle) europejczykom świata , lubię 🙂
Świat, który nie znamy jakoś nas zawsze bardziej fascynuje? To pewnie prawdziwe