Pamięci Elie Wiesela
Elie Wiesel, autor uhonorowanej Noblem „Nocy” (La Nuit, 1958 r.), zmarł wczoraj na Manhattanie. Nie wiem jaka była pogoda tego dnia w Nowym Jorku, ale była to pierwsza myśl, jaka przemknęła mi na wieść o jego śmierci.
Dziwne? Wiem. Jednak to obraz transportu więźniów z Auschwitz i trzaskających mrozów, jest tym który wywołuje w mojej literackiej pamięci dźwięk jego nazwiska i tytuł Nocy… Widzę ich wszystkich. Stojących więźniów w zsiniałym z zimna transporcie z Auschiwtz. Nie, nie stojących, co za fatalny eufemizm. Upchanych do granic możliwości w otwartych węglarkach, którymi ich wywożono z jednego piekła, wioząc do innego.
Tak stali, z czasem pokrywając się szronem i lodem, i zamarzali z części ciał robiąc makabryczny „dywan” pod którym się chronili, ratując się przed własną śmiercią. Tak stojąc, ci co przeżyli dojechali do moich Gliwic, wtedy Gleiwitz. I to dzięki Elie Wieselowi dowiedziałem się czegoś więcej o wojnie i swoim mieście.
Gliwice mają absolutne szczęście do swojego miejsca w literaturze.
Czasami będą to pierwsze takty poloneza As-dur Chopina płynące ze stron Pierwszej polki, poezja Lachmanna czy Różewicza. A czasami, jak tym razem obraz ostatniego tchnienia ofiar Holokaustu wwożonych na rampy gliwickiego dworca…