Poszukuję Horsta Bienka. Takie zadanie literacko-dziennikarskie. Próbuję zrozumieć, współodczuć co znaczy wyjechać. Zamknąć za sobą drzwi i jak on, nie odwrócić się na moment, gdy za plecami krajobraz dzieciństwa. Gdy po każdym deszczu policzone kałuże w parku, a w nozdrzach wciąż ten sam zły – dobry zapach z pobliskiej koksowni.
Upał nie pomaga. Bienek nie wyjeżdżał przecież w palące gorącem lato, lecz wczesnojesiennym październikiem. Wyjazd, by być nieobecnym i nie powracać przez ponad 40 lat. Powracać? Z czego do czego?
Idę na ulicę Horsta Bienka, tam poszukuję myśli. Jego, czy swoich?
Zobaczę co znajdę.
[Gliwice, 17 lipca 2015 r.]
Ulica milczy. Część domów już umarła. Owszem, widok wielkiej pobliskiej szkoły ułatwia wyobrażenie sobie lęku dzieci przed niektórymi nauczycielami , drylem itd. O tym wszystkim Bieniek pisze. W jego książkach są jego myśli. ( „Podróz w krainę dzieciństwa”, na przykład).
Dziękuję za komentarz. Niesie z sobą aurę miejsca, choć faktycznie część domów umarła, ludzie inni. dzieciństwo i wojna jest tylko wspomnieniem.