Odkąd pamiętam odgłos lecącego samolotu wprawiał mnie w stan zachwytu nad geniuszem jego wynalazców i ludzi, którzy siedzieli za sterami tych maszyn.
Patrzyłem, jak ponad Gliwicami latały Any-2. Zataczały kolejne koła i mozolnie wspinały się ku górze, by wkrótce potem kilku skoczków mogło oderwać się od kadłuba i poszybować w stronę zielonych pól gliwickiego lotniska.
Potem były pierwsze samodzielne wyprawy liniami lotniczymi. Było ich na tyle wiele, że przyznaje w pewnym momencie zupełnie przestałem zwracać uwagę, który to już raz. Ale, by nie były to wyznania zmanierowanego pasażera linii lotniczych Europy, Azji, Ameryki i Australii, emocje pozostawały wciąż te same. Przyznaje się do nich. Zachwyt, upajanie się tym co Ziemia ma do zaoferowania zarówno z wysokości kilku tysięcy metrów, jak i wówczas gdy zbliżamy się do niej i bezkarnie zaglądamy na ulice miast i osad, nad którymi przelatujemy. W mojej pamięci na zawsze pozostaną obrazy raf koralowych Australii, wzgórz i lasów Syberii, bezkresnych pól kukurydzianych środkowych stanów USA, czy krateru Fuji. Wierzę, że emocje te (choć może powierzchowne) są równe tym, których doświadczyli bracia Wright w 1903 roku lub wspominany tutaj przeze mnie na blogu „szalony” krawiec z Ulm, gdy podejmował beznadziejną dla niego walkę z grawitacją, ale tak fantastycznie spełniał i moje marzenie o lataniu…
„Nie widoki jednak, lecz ruch czyni człowieka szczęśliwym, radością i wielkim przeżyciem lotnika jest sam lot. Smutny los i niewola mieszkańców miast polega na tym, że wszystkie ich ruchy odbywają się tylko w jednym wymiarze, kroczą po jednej linii, jakby ich ktoś prowadził na sznurku. Przejście z linii na płaszczyznę z dwoma wymiarami, kiedy wędruje się po polach lub przez lasy, jest dla niewolników wspaniałym wyzwoleniem, jak Rewolucja Francuska. Lecz dopiero w powietrzu człowiek znajduje pełną wolność trzech wymiarów. Po całych wiekach wygnania i marzeń stęsknione serce rzuca się w objęcia przestrzeni.
(…) Za każdym razem, gdy wznosiłam się w górę samolotem i patrząc w dół zdawałam sobie sprawę z oderwania się od ziemi, miałam uczucie takie, jak po dokonaniu wielkiego, nowego odkrycia. „A więc to tak – myślałam. – O to chodziło. Teraz rozumiem wszystko”.”
Karen Blixen Pożegnanie z Afryką.