Siłownia

12, 4, 1… To nie tajemniczy ciąg liczb, lecz dorobek mojej pierwszej wizyty na siłowni.
12 przejechanych kilometrów, 4 machiny do ćwiczeń i godzina (lub coś koło tego) spędzona w salach zapełnionych postaciami uprawiającymi takie czy inne figury relaksacyjne (zakładam, że takie właśnie, bo w końcu robią to z własnej woli i jeszcze za to płacą).
Ja nie będę niczego udawał. Jest nadwaga, jest problem, jest potrzeba rozprawienia się z nim w możliwie sprawny, bezkonfliktowy sposób. W kieszeni karta dla tych co mogą i wolą ćwiczyć do południa i pierwsze obserwacje.
Sala kobiet. Kusi, ale nie wejdę. Nie bym miał problemy z określeniem własnej tożsamości, ale co robią one, czego nie robimy my… A może to właśnie miejsce, gdzie nic nie trzeba robić. Jakoś będzie trzeba to sprawdzić. Zasięgnąć języka?
Wokół ruch. Butelki, izo- toniki i reklamowane za jedyne coś tam coś tam odżywki…
Ludzie biegający, idący, spalający kalorie, budujący formę i co tam jeszcze robiący (zrzucający wagę jak ja).
W tle ich wysiłków, na plazmowych ekranach i w zbliżeniach, jakiś całkowicie absurdalny świat. Biegający lub co tam robiący, mogą nauczyć się gotowania, pieczenia ciasteczek. To nie jest lekcja gotowania eko. Sorry, na tym to się w końcu znam (jaki byłby inny powód obecności tutaj?). Nic z tych rzeczy. Jest cukier, jest czekolada, jest tłuszcz… Brrr… Mnożą się te porady kulinarne w dużo szybszym tempie niż kalorie, które właśnie wraz z potem ćwiczących wyparowują, pozornie uwalniając ich od trosk i zmartwień.
Ten sam ekran. Jakaś nawiedzona kobieta ostrzega, by konsumpcję świąteczną zakończyć koniecznie przed Nowym Rokiem, najlepiej w drugi dzień świąt (ktoś panuje nad tymi obrazkami?), bo to szkodzi nie tylko zdrowiu, ale naszej formie… Ona mówi , a ja powracam do zasłyszanych gdzieś wczoraj równie absurdalnych (w swojej logice) słów ostrzeżenia, by z powodu mrozu bezdomni nie wychodzili ze swych domów… Porcja reklamowego chłamu super gratis. By było jeszcze lżej, przegryźć go można kolejnym ciasteczkiem, jakie bez problemu upieczemy korzystając z kolejnego serwisu wiadomości, z cyklu „bake it yourself…”
Trzeba będzie zrobić to co inni. Coś do uszu, coś co gra i tak przetrwać ten czas. Do wiosny niedaleko i czas pozwoli, że popłynę na kijach nordic śniąc, że to bezkresne plaże nad Bałtykiem. A do tego czasu… siłownia. Umysł w tym czasie odpoczywa. Musi. Inaczej się nie da.

Time / Czas (U-5, Berlin)

2 komentarzy do “Siłownia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.