Oglądam po raz kolejny, czyniąc z tego swoistą nagrodę w przerwach między zajęciami, odcinki i sezony Downton Abbey (2010-2015), serialu o którym powiedziano także i to, że pokazuje tę lepszą, łagodną i dobrą stronę feudalnego świata. Świata, gdzie służba wie więcej o rodzinie dla której pracuje, niż ta ostatnia o sobie samej.
To, co tym razem wzbudziło moją uwagę to (typowa w dobrym sensie tego słowa dla brytyjskich produkcji historycznych) jakość scenografii, kostiumów i detalu życia codziennego w tym filmie. Gdy kamera prześlizguje się po krawędziach mebli, omiata sztućce leżące na stole, czuje mimowolny zachwyt nad minionym i lekką pogardę dla tego co współczesne… Czy jestem w tym odczuciu osamotniony?
Nie wiem doprawdy czy jest to ten moment, kiedy obraz filmowy ma być swoistą rekompensatą za utraconą możliwością kontaktu z przeszłością,
Potrafi Pan uderzyć w sam środek. To ostatnie zdanie skierowane jest do każdego z nas i daje wiele do myślenia.
Dziękuję. Bardzo chciałem trafić w sedno. W samo sedno, nawet jeśli z lekka boleśnie.