Świadkowie. Losy śląskich Żydów (1)

Opublikuję kilka zeznań żydowskich mieszkańców Gleiwitz/Gliwic. To sądzę ciekawy materiał źródłowy, poznawczy. Przeżyli, bo pozostawali w związkach z niemieckimi małżonkami. Z relacji Żydów w Berlinie wiemy, że nie zawsze chroniło te osoby przed śmiercią. Gestapo aresztowało je pod nieobecność współmałżonka i wywoziło do obozów koncentracyjnych. Po powrocie z pracy mąż, żona, znajdowali już opustoszałe, często splądrowane mieszkanie.

Uważam, że po ludzku to interesujący i poruszający materiał opowiadający o losach Żydów śląskich od 1933 roku do 1945 roku. W przypadku Wattenbergera, to relacja dowodząca, że w najtrudniejszych warunkach można zachować człowieczeństwo i odwagę cywilną.  Zachowałem oryginalną pisownię, próbuję nie komentować. To zapis. Nie interpretacja (źródłem są materiały ŻIH, które studiowałem przy okazji badan nad Żydami gliwickimi).

Zeznanie Maxa Wattenebergera

Max Wattenberger urodził się 15 kwietnia 1880 roku w Gliwicach. Nic nie wiem o jego późniejszych losach, poza tym, że opuścił G. Śląsk i Polskę.

Był synem Heimana i Jenny Wattenberger. Jako tzw. Mischlinge, a więc mający niemieckiego współmałżonka, przeżył Holokaust na Górnym Śląsku.

Był kupcem, po II wojnie światowej, przed opuszczeniem Gliwic, złoży zeznania.

Oto szerokie ich fragmenty:

1935-1937

Mieszkam w Gliwicach od 1935 roku. Przedtem mieszkałem we Wrocławiu, gdzie miałem dom i sklep. Po dojściu do władzy Hitlera, kazali mi tak duże podatki płacić, że wszystko straciłem i przeniosłem się do Gliwic.

W  1935 roku zawarłem drugie małżeństwo z Niemką i dzięki temu zostałem do tej pory przy życiu.

Gliwice były najbogatszą gminą na terenie Górnego Śląska. Liczyły do 2000 Żydów, przeważnie kupców, którzy dorobili się znacznych majątków.

Jak długo byliśmy pod opieką Konwencji Genewskiej [z 1922 roku, chroniącej mniejszości narodowe – L.J.] żyliśmy spokojnie, ale od dnia 15 lipca 1937 roku [wygaśnięcie konwencji – L.J.] położenie nasze się zmieniło.

1938

Hitlerowcy rozbijali wystawy sklepów żydowskich, plądrowali [sklepy] (…). 9 listopada 1938 roku hitlerowcy podpalili synagogę w Gliwicach. Studenci, ludzie z SA, SS rabowali i wybijali szyby. Straż pożarna stała i przyglądała się, jak synagoga płonie. Mówili, że już od 40 lat nie mieli wypadku, by trzeba było bezczynnie przyglądać się pożarowi i nie móc gasić.

Z pobliskiego Domu Starców [znajdował się obok synagogi –L.J.], gdzie 125 starszych ludzi miało schronienie, rozlegał się cały dzień płacz i lament. Równocześnie Gestapo zebrało wszystkich Żydów w żydowskim lokalu na Kreidelstrasse. Ludzie liczący ponad 60 lat zostali zwolnieni, pozostali przebywali przez 4 dni w areszcie, następnie zostali wywiezieni do Dachau i Buchenwaldu. Niemcy wywieźli ich pociągiem. Po upływie 4-6-8 tygodni, a najwyżej o trzech miesięcy, wszyscy wrócili [zmarło co najmniej 6 – L.J.].  Kto w obozie dowiódł, że ma możliwości emigrowania natychmiast został zwolniony.

Wielu Żydów wyemigrowało wtedy z Gliwic, kto nie miał funduszy, to radził sobie w ten sposób, że podawał się za czeladnika, takiego a takiego, który miał warsztat i twierdził, że na emigracji zechce prowadzić ten sam warsztat ze swoimi czeladnikami.

Z początku Żydzi musieli oddać na rzecz skarbu państwa 12% swego majątku , potem w ogóle nie wolno było wywozić pieniędzy , tylko Żyd musiał kupić za cały swój majątek wyroby przemysłu niemieckiego np. maszyny krawieckie, rzeźnicze, nawet meble i urządzenie mieszkania. Biednym Żydom gmina pomagała, by mogli wyemigrować.(…)

W roku 1938 zostali z Gliwic wysiedleni Żydzi, mający polskie obywatelstwo. Odstawieni zostali przez Szupo [niemiecka policja mundurowa – L.J.] przez granice do Katowic i do Sosnowca.

1939

Od dnia wybuchu wojny położenie nasze znów się pogorszyło znacznie. Obowiązywał wszystkich Żydów przymus pracy. Ja pracowałem najpierw przy regulowaniu rzeki Kłodnicy. Dotychczas konie ciągnęły barki z węglem do Hindenburga [Zabrze], a teraz głównie siłami żydowskimi został kanał od Laband [Labędy] do Hindenburga [Zabrze] pogłębiony.

Otrzymywaliśmy 60-70 fenigów za godzinę , za godziny nadliczbowe też nam Niemcy płacili. Zarabiałem  6-7 marek dziennie. Inni Żydzi pracowali też. W cegielni, przy zamiataniu ulic, w porcie, jako czarni robotnicy [przy ciężkiej, fizycznej pracy –L.J.].

Adwokaci pozbawieni prawa wykonywania swego zawodu, też musieli fizycznie pracować.

Od 1 listopada 1939 roku musieliśmy nosić opaski.

1940 -1942

(…) od 1939 roku musieliśmy nosić żółtą łatę na piersiach. Otrzymywaliśmy kartki żywnościowe z napisem: JUDE, na każdym odcinku, ale nie wszystkie artykuły Żydzi otrzymywali. Nie dostawaliśmy jajek, ani mleka, ani ryb, ani jarzyn. Karty odzieżowe też nie były Żydom wydawane.  Nie wolno było aryjskiej ludności stykać się z nami.

Przydziały mogli odbierać tylko w sklepach, na których widniał napis „Hier werden Juden bedient” [Tutaj Żydzi są obsługiwani]. I to tylko w pewnej określonej godzinie, najczęściej od 16-17. Nie wolno było wydalić się poza miasto, jeśli ktoś chciał uda się do Zabrza czy Bytomia, musiał mieć przepustkę Gestapo (…) Żydzi musieli zostawić swoje ładne mieszkania i wyprowadzić się do gorszych, ścieśniać się coraz więcej. W końcu mieszkali po 10 osób w jednym pokoju.

Od 1940 roku każdy Żyd musiał przyjąć dodatkowe imię Israel, a każda Żydówka Sara.(…)

1943    

Latem 1943 roku odbyło się wysiedlenie Żydów z Gliwic. Gestapowcy chodzili według listy od mieszkania do mieszkania i awali każdej rodzinie ½ godziny czasu na ubranie się i zabranie niezbędnych rzeczy.

Przed bramą czekało ciężarowe auto zwane „zieloną miną” [niem. die grüne Mina]. Jak było pełne, to zawieźli Żydów do prezydium policji i wracali po innych. Jednak sprawa nie była jeszcze tak ostro postawiona, jak rok później. Przyszli np. po mojego brata, który był szewcem, bo aczkolwiek figurował na liście jako Żyd, to go zostawili bo robił buty dla Niemców (powiedzieli „Jesteś robotnikiem to zostaniesz” – „Du bis tein Volksarbeiter also du bleibst”).

Gdy znów przyszli po niego po upływie 2 tygodni pokazał, że ma dużo niewykończonej roboty i znów został. Ale w roku 1944 zabrali resztę Żydów, zostało tylko 38 żyjących w małżeństwach mieszanych.

Na ogół gestapo nie było u nas tak ostre, gdy np. przyprowadzono z miasta kilka dziewcząt bez żydowskiej łaty [JUDE], szef gestapo poprzestał na tym, że je nastraszył i groził, że za drugim razem kara będzie sroższa.

Wszystkie transporty szły do Auschwitz.

Losy Domu starców były następujące. Wysiedleni zostali z ich komfortowego domu przy ulicy Kościelnej 3 do domu przy Dolnych Wałów 17, potem 9. Jeszcze i tu mieli bardzo wygodnie. W roku 1943 zostali wszyscy wysiedleni do Auschwitz. Gdy gestapowiec wepchnął do „zielonej miny” niejaką panią Guttmann, starą i chorą kobietę, to widzowie zgromadzeni na ulicy ostro zareagowali i dawali głośno wyraz swemu oburzeniu , mówiąc, że jak się zwierzę kopnie, to cierpi, a cóż dopiero stara  i chora kobieta.

Poda adresem tego gestapowca poleciały obelgi i wyzwiska.

Ludność niemiecka Gliwic, przyjaźnie się do nas odnosiła. Nieraz uprzedzano o grożącym niebezpieczeństwie. Zasadniczo chorzy żydowscy nie byli przyjmowani do szpitala miejskiego, ale dyrektor szpitala prof. Dr Reischhaner, był życzliwy dla Żydów i nieraz patrzał przez palce, gdy żydowski chory chciał być przyjętym do szpitala.

1944

Gdy  w roku 1944 roku zachorowałem , zbadał mnie i leczył, mimo, że było zabronione, by Aryjczyk leczył Żyda.

1945

20 stycznia 1945 roku Rosjanie zajęli Gliwice. Pracowałem wtedy już od pewnego czasu w cegielni. Tego dnia dyrektor nas zwolnił z pracy. Syna z pierwszego małżeństwa, Niemcy wywieźli do Auschwitz, gdzie zginął.

(zeznanie spisano 31 stycznia 1947 roku)

Bez tytułu (Gliwice/Gleiwitz)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.