Podróżując po południu Francji widywałem je głównie w małych miasteczkach i wioskach. Odnajdywałem je w osadach, które osuwają się w coraz większy letarg. W tych brakowało albo siły albo pieniędzy, by stare żaluzje zamienić nowymi lub po prostu je wyrzucić. Sklepy były puste, zamknięte. Zaniedbane. Może trochę inaczej było z tymi widzianymi na starym mieście w Annecy i Lyonie. Choć nieużywane wciąż dodają patyny winiarniom i sklepom prowadzonym od pokoleń przez te same rodziny…