Moja wyprawa do miejskiej stołówki to kolejna przygoda i proces obłaskawiania czeskiej rzeczywistości. Wnętrze, nieco lepsze jak w polskim barze mlecznym (pamiętam podobny zachwycający urodą i designem w Kołobrzegu przed wielu, wielu laty, który „niepokojąco” odbiegał wystrojem od barów w rodzaju kultowej „Barcelony” znajdującej się na rogu ulic Piłsudskiego i Straszewskiego w Krakowie i… wkrótce zmarniał w brudzie i zaniedbaniu).