Już jest. Zza maski wyłania się świat Rudolfa Riedla.

Nadeszły. Jak każdego roku. Dokładnie od dziesięciu lat.  W tym celebrowaniu otwierania skrzynki pocztowej, w napięciu rozcinania koperty i oglądania odbitki graficznej , świąteczne słowa i obraz stworzony przez Rudolfa Riedla są czymś, co na trwale wrosło w moje przeżywanie Świąt Bożego Narodzenia.

Bożonarodzeniowy linoryt Rudolfa Riedla… Dzisiaj już legendy i postaci wybitnej wśród artystów reprezentujących nurt  śląskiej sztuki nieprofesjonalnej. Jak co roku obejrzę go z Wami. To też taka tradycja. To, że robię to dzisiaj jest skutkiem mojego spóźnienia. Linoryt był na czas, podobnie jak i słowa kojące i poszukujące dobrego w tym, co wokół i co w nas.

To nieustający zachwyt (choć cichy i zdystansowany, jak w tym roku) nad  cudem narodzin, które mają (nas) wyzwolić.

Trudno uciec od gorzkiej świadomości, że to kolejne święta inne od tych. o których myśleliśmy, że będą zawsze i takie same. Nie będą. Nigdy już.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.