Byłem wczoraj. Nie potrafiłem robić zdjęć, a może też nie chciałem mając 'oldschoolową” nadzieję, że pamięć i opowiadanie innym, o tym co widziałem i co zapamiętałem wystarczy. Opowieść o pogrzebie Kazimierza Kutza.

Byłem wczoraj. Nie potrafiłem robić zdjęć, a może też nie chciałem mając 'oldschoolową” nadzieję, że pamięć i opowiadanie innym, o tym co widziałem i co zapamiętałem wystarczy. Opowieść o pogrzebie Kazimierza Kutza.
To zobowiązujące i niezwykłe być jednym z wyróżnionych. Dzieje się tak każdego roku od lat blisko dziesięciu. To trochę jak kadry z filmu „Dzień świstaka”(1993). Powtarzanie niesie ze sobą spokój rutyny i coraz lepsze poznanie. Okoliczności są niemal takie same. Jest więc zimowy, grudniowy dzień, choć to nieoczywiste, gdy klimat się tak zmienia i grudzień nie jest w niczym lepszy (poza magią wieczoru 24 grudnia) od takiego na przykład listopada. Na przestrzeni minionych lat jedyną zauważalną […]
Opuszczam La Barazié. Celem podróży jest licząca kilkanaście domostw osada Négremont, kiedyś licząca blisko 200 mieszkańców, gmina i parafia równocześnie. Po drodze lasy fantastycznej urody. Przystajemy na moment. To co widzę, wygląda jak puszcza na księżycowej Pandorze (w filmowym „Avatarze”), a może swoim nastrojem bliższa jest obrazom z goethowskiej ballady „Król olch”? Wcześniej oglądane kwiaty passiflory błękitnej, które oplatają zabudowania Yves i Irene w Barazie pogłębiają […]
Trudny początek. Spływ, którego nie było Tarn jest królową tutejszych rzek, królową Garonny. Jak każda rzeka, która korzysta z dopływów strumieni i rzek górskich, potrafi narobić kłopotów. Wystarczy, że popada. Gdy deszczu jak na lekarstwo, a tak jest w tym roku i panuje dotkliwa susza, jej wody drastycznie opadają. Taką ją zobaczyłem w pobliskim, ceglano-jajpurskim Albi, gdzie zwykle szeroko rozlewa swoje wody. Teraz po kilku tygodniach upałów widać to nawet w jej górnym […]
W takie dni jak ten pierwszolipcowy, nic nie dawało wytchnienia. Każdy cień był zbyt krótki, każdy uskok muru niewystarczający. Chłód wody toczonej szeroko przez Garonnę, nie przynosił ukojenia. Ciepło i pył zawieszony w powietrzu (może pochodzący z powierzchni cegieł, z których zbudowano to miasto?) – wspomnienie miasta. I kolory. Trzy. Pierwsze. Zapamiętane.
Pod leniwym słońcem W dolinie rzeki Tarn Umiera Charlotte Salomon.*
Powroty bywają zawsze jakieś. Nie mają neutralnego tła: (przy-)noszą emocje, przypomnienia i wspomnienia. Tak było i tym razem. Może czas i okoliczności pozwolą, by więcej o tym napisać. Nie wiem tego teraz. To co mnie poruszyło (i czemu jak widać nie potrafię się oprzeć) to nieintencjonalna, acz porażająca dawka brzydoty i absurdu. Wykrzywień treści, które wokół. Mają się dobrze i rodzą nowe warstwy pustostanów myślowych i ironii. Dwa kadry kpiące […]
Ze zdziwieniem i zaskoczeniem widzę, że będzie to mój pierwszy wpis na blogu od długiego czasu. Pierwszy w tym roku. To już blisko dwa miesiące… Niedobrze… A może po prostu jest inaczej? Inne sprawy, odmienne tempo życia i potencjalnie nowa rola bloga. Miejsca wpisów niecodziennych, obserwacji okazjonalnych? Niedawno byłem po raz pierwszy w Koszęcinie. Z rodzajem dawno niepamiętanej przyjemności odnajdowałem dyskretny uroku kolorów i lokalności Górnego Śląska. Gdzieś przez chwilę była nawet […]