Z pewnym opóźnieniem (w końcu nie mówimy tutaj o poczytnym felietoniście, czy laureacie europejskiej nagrody literackiej Janie Němcu, autorze Historii światła (Dějiny světla) będącej fabularyzowaną opowieścią o jednym z najwybitniejszych czeskich fotografów Františku Drtikolu), reaguje na tekst, jaki pod pretensjonalnym tytułem „Bój o śląską duszę” Piotr Semka napisał w połowie września 2014 roku. (Nota bene, zawsze o wszystko walczymy i dziwnym trafem uchodzimy za naród miłujący pokój, czy to nie zastanawiające?)
Opublikował go w gazecie, z której dumnie odszedł (by po cichu wrócić) i oto, używając języka taniego malarza batalisty, kreśli przed nami panoramę swojej interpretacji dziejów i zdarzeń na Górnym Śląsku. Tych współczesnych także.
O ile robi to na własny koszt i używa nazwisk osób, które mogą być z tego powodu wniebowzięte (odchodzimy w ten sposób na moment od wojennej perspektywy boju), że oto i Semka, i Rzeczpospolita, poświęcają mu swoją uwagę, wszystko jest w porządku. Lubią, cenią ten typ dziennikarstwa, co faktom się nie kłania (wrócę jednak na literackie dno literatury wojennej), ich sprawa.
Semka pisze też jednak i o mnie, i myślę, że z kilku powodów, nie mam na to ochoty.
Brawo Panie Leszku. Szkoda jednak że są istoty 100% zaimpregnowane na argumenty, oni dostali inną rolę do spełnienia i grają i grać będą do końca jak na Titanicu.