Cieszyn po raz drugi

W Cieszynie jestem po długiej przerwie. To niemal dwa lata. Wtedy był ciepły, mało zimowy grudzień. Wracałem z pracy w Opawie, a właściwie „zjeżdżałem” (jak mawiamy my emigranci) na święta do Polski. Najpierw był mocno nijaki Czeski Cieszyn, a potem krótki spacer po śląskim kawałku Cieszyna. Ulica Głęboka, Rynek. Zbyt późno, by zdążyć na cieszyńską kanapkę śledziową. Tym razem było inaczej.

Jak Adolf Pieck pozostawił tu ślad i o kanapce śledziowej też

Adolf Pieck pozostawił ślad Ulica Głęboka 11. Cieszyn. Do wejścia do sklepu z wędlinami zachęca mnie nie ich widok, ani perspektywa zakupu. Jestem przecież po kanapce śledziowej

Cieszyny dwa

Cieszyny dwa… Renata Putzlacher-Buchtova i Jaromir Nohavica, gdy mówią o Cieszynie (jednym i drugim) brzmią nostalgicznie i w jakimś sensie zdradzają rozczarowanie miastami, jakimi są dzisiaj. Cieszyn był miastem magicznym, ale dzisiaj, jest „ (…) trudniej (…)”, przyznaje Renata Putzlacher, pytana o swój stosunek do miasta (Rozmowy o Śląsku Cieszyńskim, red. A. Drobik, Ustroń 2014). O tej części Śląska, Nohavica powiedział, że „(…) Bóg jest wysoko, a Warszawa i Praga daleko (…)”.