Ostravo, Ostravo srdce rudé (J. Nohavica)
Ostrawa jak „Bejrut”. Nie wiem dlaczego, jak Bejrut właśnie…
Może dlatego, że z dzieciństwa wracają obrazy tego miasta masakrowanego nalotami i bombardowanego artylerią. Pokrytego kurzem z pustyni, który znam z Tunezji i bezdroży Indii. Drobny i do roztarcia między palcami. W kolorze ochry. Pył podobny do brunatnego kurzu, jaki przez lata gromadzi się w pobliżu hut i kominów. Znam go z okolic Huty 1 Maja, wcześniej Gliwice, a jeszcze wcześniej… jakie to ma znaczenie?
Wczoraj zaczęło się od spotkania ze słoniem, któremu zabrano twarz. W miejscu wybitej dziury wyziera, napisana na odległym murze reklama salonu piękności… 'Studio krasy’. Właściciel powinien zarabiać miliony, tyle w tym miejscu brzydoty…
W mojej podróży do teatru ( o tym specjalny wpis, bo sztuka „Wysiedlenie!!!” (czes. Odsun !!!) to coś dla Ślązaków), mijam dwa światy.
Za plecami pozostaje socrealistyczna fasada teatru im. A. Dvoraka.
Przede mną domy z zamurowanymi oknami, opuszczone, pobite – mój „Bejrut”, którego nie widziałem, a tutaj znalazłem…
No tak, bomba trafiła w trąbę. Powinni tego zabronić. Ze słoniami w ogóle jakiś problem jest. Ten z Katowic musi wyjechać, nie pamiętam, za ciasno ma, czy dziewczyny nie ma dla niego. Nie ma lekko.