Lampart. Wspomnienie

„(…) ta też przemija (…)” Oscar Wilde Pamięci Ojca dedykuję, bo w każdym z nas  jest Lampart Autor Lampart. Wspomnienie. (uwaga: czytać z muzyką Nino Roty w tle) Mógłbym zacząć zupełnie trywialnie, a jednak prawdziwie. I pomimo domniemania, że zmyślam, tak właśnie zrobię.

Ostatni Samuraj i plemię Nipponu. Zapiski z klawiatury. Japonia (11)

Tekst o tożsamości Japończyków i analiza „Ostatniego samuraja” , jako dzieła filmowego tłumaczącego część tych zawiłości. Pierwsza próba. Trudny wstęp, ale potem będzie łatwiej… Japończycy są jednym, wielkim plemieniem, jak piszą kulturoznawcy, socjolodzy, historycy.

Dzwonki na Górze Fuji. Zapiski z klawiatury. Japonia (10)

Pożegnanie na początek Góra Fuji jest wspomnieniem szczególnym w moim myśleniu o Japonii. I jakkolwiek zabrzmi to sentymentalnie i kiczowato był to ostatni widok Japonii, gdy ją opuszczałem 26 września 2007 roku. Widziana z pokładu samolotu, błękitniała na horyzoncie wyrastając ponad chmury, które uczepiły się jej w połowie wysokości. Patrzyłem na nią i im bardziej się oddalała, tym była mi bliższa. Pilot niemieckiej Lufthansy, jakby celowo nadleciał bliżej jej stożka i wyposażył nas, pasażerów tego […]

A na „Titanicu” Ślązaków nie było…

Katastrofa Titanica uchodzi za cezurę, rozdzielającą historię 20.wieku na beztroskie lata Belle Epoque i początek nowoczesnych dziejów cywilizacji ludzkiej. Wydarzenie, które zmieniło postrzeganie historii 20.wieku,  dokonało się bez udziału Ślązaków?

Graffiti i myśli o świecie, znalezione

Banksy mówi (Wall &Piece, Londyn, 2006) „Graffiti jest niebezpieczne tyko dla polityków, reklamodawców i samych graficiarzy. (…) Władza nowoczesna (…) jest władzą struktury – organizuje struktury wspólnoty i ją kontroluje. (…) najczęściej działa w interesie własnym. Interes ogółu jest zaś tutaj wtórny, co więcej  – definiowany przez samych przedstawicieli władzy oraz media (…)”. „(…) rządząca mniejszość musi przede wszystkim określić zachowania zakazane […]

Czeskie Macondo

Za moim opawskim oknem ciemność. Migotają latarnie pobliskich plant, jak te z pasteli Wyspiańskiego. Jesień złotawo-brązowa, z tendencją do ponuractwa zalewa okolicę. Deszcz jak w mitycznym Macondo: pada, siąpi, drobi i pokapuje. Wilgoć w powietrzu, chłód wdziera się przez szczeliny w oknie. Tchnienie jesieni rozczarowuje i tylko gorąca kawa wnosi ciepło i łagodzi, chłód, wilgoć i czas nieuchronnego nadchodzenia „podzimi”, jak mówią o tej porze roku, Czesi.

„Gość” w dom, „Niedzielny” za drzwi…

Czytam sobie taki oto artykuł z Gościa Niedzielnego (nadesłany mi do Opawy, w końcu w Czechach nikt przy zdrowych zmysłach nie dystrybuuje podobnych czytadeł), autorstwa nieznanego mi Jacka Dziedziny i myślę, jak bardzo różni się wszystkim od Tygodnika Powszechnego, którego lekturę mam świeżo za sobą. Różne Kościoły, różny ogląd rzeczywistości i z ulgą stwierdzam, że na szczęście nic mnie nie łączy z rzeczywistością (a raczej jej ułudą) reprezentowaną przez Gościa.